poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział VII " WYCIECZKA"


              Zasad jest mnóstwo. Większość z nich jak wiemy - nieprzydatne. Praw natomiast  o wiele, wiele mniej. Dajmy Hammurabiego i jego wszystkim znane prawo: Oko za oko, ząb za ząb.  Po co zostało wymyślone skoro w dzisiejszych czasach nie jest stosowane...? Podobnie jest z zasadami. Niby każdy je przestrzega, a i tak łamie. Bądźmy szczerzy - są one do łamania i to nie od dziś.
             Teraz także łamałam jedna z nich. Siedziałam na tyle jeapa i korzystałam z darmowej podwózki w nieznane. Lilly długo się nie odzywała - aż do stacji w Winnipeg. " Jeszcze kawałek pojedziemy. Potem ten facet zatrzyma się na noc w pobliskim hotelu. Zapewne będzie brał jedzenie. Wtedy zmuszona będziesz uciekać. Dam ci sygnał. Na razie wszystko idzie po mojej myśli. To znaczy naszej."
- Chryste Panie! Lilly gdzie ty do diabła jesteś? " To nie ma znaczenia Cameron! Jestem z tobą. Cokolwiek się wydarzy, nie patrz wstecz, rozumiesz? " - O co ci znowu chodzi no?
             Samochód się zatrzymał, tym samym - ja byłam zmuszona ponownie schować się pod koc. Długo to trwało nim ruszyliśmy dalej. Mój kochany kierowca pewnie zatrzymał sie na jakimś obiedzie jeszcze czy coś. Ja jednak nie miałam odwagi, by wyjrzeć zza koca. W drodze do punktu, gdzie miałam się pożegnać z miłym panem, zjadłam trzy opakowania żelek, jedną całą czekoladę i wypiłam półtorej litra gazowanego napoju, zostawiając mu tym samym zgrzewki wody, odgrzewane kotlety, jakieś warzywa, owoce i kilogram cukru. Niezłe połączenie. W innych - nierozpakowanych przeze mnie kartonach - nie mam pojęcia co się znajdowało. Wiedziałam tylko, że zanim opuszczę te pojazd, dokładnie przykryje wieko lekko opustoszałego pudełka.
               Nie wiem czy mi się tylko tak wydawało, czy nie, ale do pojazdu wsiadł chyba jeszcze jakiś mężczyzna.W każdym razie czułam zapach męskiej wody toaletowej. A może to mój kierowca postanowił się okazyjnie wypsikać?Nie miałam pojęcia. Pod kotarą dosłownie gotowałam sie z gorąca...uhhh! Nie to jednak było najgorsze... codzienność trzymana w niepewności dawała sporo do myślenia. Do zastanowienia się nad swoim odwiecznym JA.


EPIZOT
PAUL

                 Słońce paliło tego dnia jak diabli. Ile to już trwa? Trzy godziny? Dwie? - zastanawiałem się. Czas nie wątpliwie mnożył się w oczach.  Co jakiś czas podchodziła do mnie zdenerwowana wychowawczyni - pani Strack, pytająca się o rodziców Cameron i zapewnająca , że wszystko będzie dobrze. Miałem wyłączony umysł chodząc raz do kawiarenki, raz przez korytarz, a raz sam nie wiedząc gdzie - przed siebie. Zdecydowanie za długo to wszystko trwało...
               Korytarze pomalowane były na jasny beż, a salki oddzielały od siebie brązowe ścianki. Szpital był olbrzymi, a po jego wnętrzu - przynajmniej na oddziale w którym sie znajdowałem, widziałem samych połamańców. Tu jakiś dziadek ze złamaną nogą, który żalił sie pani Strack, że spadł z drabiny, tam babcia chodząca z kroplówką, w innym zakątku jeszcze jakaś pani na wózku ze złamanym kręgosłupem... Litości.
Nie żebym miał coś do starszych ludzi czy coś...  Lekarze w szpitalach ostrej terapii muszą mieć duże nerwy i cierpliwość, ale przede wszystkim podejście do pacjenta. Jak w końcu podejdzie do jego rodziny i przekaże im tę smutną wiadomość?-  w razie konieczności. Kiwając tylko bezmyślnie głową? Ile ludzi w tej chwili się załamie? Ile nie wytrzyma? Ile ludzi okłada w tych osobach nadzieję - nadzieję, że uda im się zdziałać cud w niemożliwym...
Kurde! O czym ty w ogóle myślisz Paul? Przecież będzie dobrze - zobaczysz! Głos w głowie Paula rozległ sie echem " A co jeśli nie będzie? ". Stos białych kwiatów. Wieńce. Znicze. Ja. Ja stojący nad jej grobem. Nad grobem mojej kochanej Cameron.
               W ostatnim roku na prawdę zacząłem traktować ją tak jakoś - inaczej. Tyle wspomnień, tyle rzeczy z nią związanych, miejsc...Prawda była jedna - zależało mi na niej. Cholernie. Ale co jeśli ona myślała o mnie w inny sposób, niż ja o niej? Z mojego myślowego monologu wyrwała mnie Megan.
 - Ale co do cholery się stało? Może mi to w końcu ktoś powiedzieć? - dopytywała się wściekła. Nie zwracała uwagi na wychowawczynie Cameron, ani na rodziców dziewczyny. Chciała wiedzieć wszystko w szczegółach. Prawdę mówiąc nie zwracałem teraz na nią szczególnej uwagi.
- Paul, jak ona się czuje w ogóle? -  Zerknął na mnie jej tata, po czy przywitał wychowawczynie.
- Lekarze nie chcą mi powiedzieć co się z nią dzieje..., zresztą nie tylko mi.- urwał, po czym dodał :..nikomu.
- Kochanie, leć zobaczyć do dyżurującego nad nią lekarza! - odparła mama Cameron. Ja porozmawiam z Paulem. - Chwyciła mnie za ramię i udaliśmy się na koniec korytarza.
               Ojciec Cameron od razu pobiegł do recepcji dopytać się o dyżurujących nad córą lekarzy. Megan chciała dołączyć do mnie i mamy dziewczyny, ale ona gestem dłoni nakazała jej, aby pozostała z wychowawczynią w poczekalni. W następnych minutach wraz z jej mamą zacząłem rozmawiać o wydarzeniach z przed szkoły. Po przypomnieniu sobie widoku bladych warg Cameron przeszedł mnie dreszcz, ale opowiadałem dalej:
- ...I wtedy to kazałem zadzwonić po karetkę i wezwać pielęgniarkę.-  Zrobiłem chwilę przerwy, bo zaczęło mnie coś ściskać w gardle. Na końcu korytarza dostrzegłem ojca Cameron, trzymającego sie za głowę.
Ruszyłem pędem, nie zwracając uwagi na jej matkę. Moje serce zaczęło wyrywać się z piersi. Proszę!Tylko nie to! Litości...Błagam! Musi żyć!
                 Tępa zwolniłem dopiero tuż przy ścianie, w którą uderzał z lekka głową. Jego twarz była blada, a oczy uwolniły strumień łez. Widziałem, że je zasłaniał. Widziałem.Czyżby się ich wstydził? Nie wiem...
Za mną słyszałem dźwięk obcasów mamy Cameron. też biegła, ale mniej precyzyjnie, niż ja.
- Proszę....czy ona? - wydyszałem, próbując stanąć w zasięgu wzroku pana Withliam. Trudno było, bo nawet nie starał się go skierować w moją stronę. Tuż przy mnie znalazła sie teraz pani Withliam.
Stanęła przy ojcu Cameron i uniosła jego głowę ze ściany, a ten natychmiast chwycił ją w talii i schował głowę w jej włosy. Teraz płakał już bezwstydnie - niczym dziecko.
Uderzyłem pięścią w ścianę i poczułem okropny ból. nie do opisania. Widząc to jedna z pielęgniarek nakazała mi pójść za nią do jednego z chirurgów.
- Nie! Nigdzie nie idę! - wykrzyczałem jej prosto w twarz. Ona tak strasznie krwawiła! Cierpiała!- łzy nie zatrzymały się w moich spodkach, płynęły jak rzeka, szybkim strumieniem, oplatając rozgrzaną do czerwoności twarz.
- Kochanie, ona nie żyje...przykr...
- Co mi z tego, że pani jest przykro?! Ona miała prawo żyć! Miała to cholerne prawo! Nie rozumie pani?
- Wiem, że cierpisz skarbie..- nachyliła się nade mną chwytając moją dłoń.
Poczułem ten cholerny, przeklęty ból. Złamałem kości ręki. Złamałem je! Ale szczerze mówiąc, nie obchodziło mnie to teraz...
- Nie! Nic pani nie wie! Niech mnie pani zostawi w spokoju! Nie chcę żyć! Nie ch.. - poczułem, że ktoś mną otrząsa. Za mną stał lekarz i nie zamierzał mnie puścić. Wiedziałem, ze teraz mnie nie wypuści...ale zaraz...
- Szybko, do chirurga! - krzyknął do pielęgniarki.
Spojrzałem po ich twarzach. Po twarzach matki i ojca Cameron, którzy wpatrywali się we mnie z osłupieniem. Jej tata kiwnął głową, abym go posłuchał.
- Cameron nie chciałaby , aby działa się tobie jakakolwiek krzywda... - powiedziała drżącym tonem jej mama. - ..Byliście razem? - spytała po chwili...
Dopiero teraz dostrzegłem płaczącą na krześle Megan i wychowawczynie. Żal mi było tej dziewczyny. Stanąłem jak wryty. Mama Cameron chciała teraz ze mną rozmawiać o tym, czy byliśmy ze sobą ?  Nie wierzę...
- Ja...- przerwałem i popatrzyłem na miny pozostałych.. Nie wydusiłem juz ani jednego słowa, tylko wyrwałem się z objęć lekarza i ruszyłem przez długi korytarz, mając nadzieję, że koszmar nareszcie się skończy...Woląc cierpieć, niż żyć w poczuciu, że straciłem Cameron. Straciłem ją na zawsze...






2 komentarze:

  1. Jejku aż się popłakałam ;(( Em...zrobiłas błąd...epizod powinno być ale kto by się tam przejmował wazne ,że rozdział zajebisty. pisz kolejny ja czekam mala <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez cb uroniła mi się łezka, dwie i jeszcze kilka ;|**
    czekam na next ;>

    OdpowiedzUsuń