poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział IV " TERAŹNIEJSZOŚĆ"


                  Słowa wychodzące z naszych ust stanowią pewien most. Konkretniej między duchem a materią. Po raz pierwszy przerwany , po przez kłótnie - ciężko się odbudowuje, ale też całkowicie się nie przerywa. Trzyma go wciąż lina...Określiłabym ją liną nadziei, bo to właśnie ona umiera ostatnia...
                   Dzisiejszy poranek był przepiękny. Do mojego nowego pokoju wlatywało tysiące dźwięków. Słowiki a dokładniej ich śpiew, szum drzew, oraz wiaterku. Nowy dzień budził wszystkich do życia. Zbudził i mnie. Nim wstałam, długo zastanawiałam się, w co się ubrać. Dużo czasu minęło, nim przyzwyczaiłam się, że jednak mam ciało, które mogę odziać. Musiałam się liczyć z tym, że "tutaj" nie znajdę rurek, bądź kolorowych t-shirtów. W mojej nowej szafie znajdowały sie wyłącznie cienkie, uszyte idealnie na mój rozmiar beżowe, białe i kremowe togi.  Tylko one nie podrażniały mojej nowej skóry. Wystarczyło, że dotknęłam szmatki wiszącej na kuchennym blacie. Już wyskakiwało mi uczulenie. Śmieszne...
Po dłuższym zastanowieniu, zdecydowałam się na kolor kremowy. Plusem mieszkania u ciotki, było to, ze nie musiałam wstawać o określonej godzinie. Zawsze bowiem czekało na mnie ciepłe, sycące śniadanie.
Najczęściej był to biały chleb w postaci tostów, posmarowany czymś, w rodzaju dżemu. Mmmm pychota!
                    Rzadko widywałam ją w domu. Większość swojego czasu spędzała z jakimiś ludźmi, o których nie miałam zielonego pojęcia. W tym samym czasie, najczęściej włóczyłam się za Tomasem, lub chodziłam do ogródka za domem , by po przenosić się w zupełnie inny świat - świat poezji - świat książek.
Wieczorem siadywała ze mną przy kominku i opowiadała mi o swoich historiach z życia i planach na przyszłość. O wielkich podróżach zza oceanu, których nie każdy człowiek mógł się podjąć chociaż by ze względu na swój stan zdrowa czy posiadany majątek.
                    Martwiło mnie jedno. Nigdy nie odpowiadała na moje pytania bezpośrednio. Tworzyła iluzje i zmieniała mój tok myślenia. Widziałam to , chociaż widzieć nie chciałam. Kiepską była aktorką. Zresztą tak samo jak Thomas aktorem. Czasami zamykali sie w pokoju i rozmawiali na mój temat. Hmm no nie wiem czy na pewno na mój temat, ale co mogli sam na sam omawiać? Odkąd się pojawiłam o wszystkim dyskutowaliśmy wspólnie. Denerwowały mnie te ich sekrety. Byliśmy w końcu teraz rodziną prawda?
                    Tego samego dnia wyszliśmy wraz z Thomasem i Lilly na spacer. Przynajmniej tak mi się zdaje że tego samego. Kolejny paradoks - tutaj nie odliczają minionego czasu. Nie można odróżnić dnia od nocy w przeciwieństwie do życia na Ziemi.Kroczyliśmy powoli nad Zatokę Hudsona. Jakże dawno tu nie byłam. Po raz pierwszy od kilku dni przypomniałam sobie o domu. Wykorzystując okazję, chciałam spytać się sam na sam Lilly jak tutaj trafiła, bo przy Thomasie na ten temat nie mówiła ani słowa. Czyżby się go bała? Nieeee. To zdecydowanie nie to.
                    Niebo mieniło się we wszystkich odcieniach fioletu i różu. Usiedliśmy w trójkę na pomoście i zaczęliśmy rozmawiać najpierw o podróżach, potem o kosmosie, a jeszcze później o nie odkrytych kontynentach..., które zapewne mieściły się gdzieś tam...wysoko...

- Nie wiem jak wy dziewczyny, ale ja zgłodniałem. - oznajmił nieoczekiwanie Thomas.
- Mmhmm.. - zamruczała na to Lilly.
- Jedziecie ze mną do domu? - spytał, wpatrując się w moją minę.
Wraz z Lilly opuściłyśmy wzrok z niego na siebie i pokręciłyśmy głowami, po czym wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Trzeba było zjeść to, co Lilly ugotowała. - odparłam. Lilly przybiła mi piątkę.
- Nie byłem głodny...
- Nie...akurat... - ciągnęła Lilly.
- Dobra. To jedziecie?
- Zostajemy...to znaczy..nie wiem jak Cameron.. - przeniosła wzrok z niego na mnie. Nie wydało i się to realne, żeby zostawił mnie sam na sam z Lilly. Z jakiegoś powodu nigdy do tego nie dopuszczał. Tego dnia jednak głód zwyciężył sprawę. Byłam szczerze zszokowana.
- Cameron? - także przeniósł wzrok na mnie. Po jego minie oczekiwał zapewne, że ruszę wraz z nim.
- Y...zostaję z Lilly. - odparłam, po czym usłyszałam radosny głos dziewczyny: I tak trzymać!

                Lilly wyściskała się ostatni raz z Thomasem, po czym odprowadziła go wzrokiem do samochodu.
- Opiekuj się nią! - usłyszałam wraz z piskiem opon. On odjechał, a ja w końcu mogłam pogadać z nią sam na sam...
                 Wraz z przypływem wody dziewczyna postanowiła ponownie zabrać głos. Z początku trochę nie wiedziała na jaki temat ze mną rozmawiać, ale ja doskonale wiedziałam , co od niej obecnie chciałam wycisnąć... Tak więc spytałam bezpośrednio:

-  Jak to się stało, że tutaj jesteśmy? To nie jest Churchill jak wmawia ciotka i Thomas prawda? - zaskoczyłam ją tym pytaniem. Zdecydowanie nie była na nie przygotowana...
- Hmm..jak to nie Churchill? Cameron...co ty w ogóle wygadujesz za głupstwa?- odparła sztucznie.
- Proszę....chociaż ty potraktuj mnie poważnie.. - nalegałam.
- Nie powinnam ci tego mówić. Na prawdę.
- Proszę...ty coś wiesz...Lilly! - łza spłynęła po moim policzku.
- Dlaczego mam ci mieszać teraźniejszość? Biegu czasu nie cofniesz...sama próbowałam...
- Proszę, opowiedz mi co wiesz...- z moich oczu wydostawały się tłumione przez wszystkie dni krople.
- Nie jesteś tutaj szczęśliwa? - spytała, kładąc mi swoje dłonie na ramiona. Nim się zorientowałam, zasmarkałam jej pół sukienki...
Minęły minuty nim wydusiłam mizerne, nie przekonujące " Przepraszam". Lilly była niczym moja starsza siostra, której nigdy nie miałam. Cieszyłam się , że jest razem z Thomasem. Ich szczęście i towarzystwo trzymało mnie na duchu. Wszystko było tutaj takie nowe i obce...
Przytrzymała moje ramiona i odkleiła zapłakaną mnie, od siebie, szybko dodając:
- Powiem ci to jak najdelikatniej umiem, bo także trafiając tutaj,poszukiwałam wiedzy, którą nikt nie chciał się ze mną podzielić. Mój wiek nie przypominał wtedy twojego. Byłam o wiele, wiele młodsza...
- Lilly, powiedz mi prawdę o co w tym wszystkim chodzi. Przed czym tak broni mnie Thomas i ciotka, ograniczając mnie przed tym światem? Przed tobą. - wyszlochałam.
- Uspokój się Cameron... nie lubię gdy ktoś płacze. A zwłaszcza ktoś nie zwykły, kto na to nie zasłużył...
Otarła mi łzę i rozpoczęła swoją opowieść...





                 

1 komentarz:

  1. SERIO?! W TAKIM MOMENCIE ;( DAWAJ NEXTA JAK NAJSZYBCIEJ. NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAC. OMFG JESZCZE, JESZCZE ;**

    OdpowiedzUsuń